"1917" - mały fragment wielkiej wojny - recenzja
Wpisany przez Zofia Zubczewska   
środa, 05 lutego 2020 15:22

"1917" - mały fragment wielkiej wojny - recenzja

Wielkie kino akcji, także kino grozy, gdyż pokazuje wojnę jako szaleństwo śmierci. W tym apokaliptycznym morzu zabijania, dwóch żołnierzy próbuje uratować życie towarzyszy. Czy im się do uda?


Już czwarty rok trwa pierwsza wojna światowa, wszyscy żołnierze są nią wyniszczeni, wykonują rozkazy bez entuzjazmu, robią tylko to, co muszą, medale ich nie kręcą, zamieniają je na deficytową szynkę, giną tysiącami, żywi depczą po poległych... Przed grozą, która ich otacza bronią się w jedyny możliwy sposób -zobojętnieniem... I nagle w tym bezmiarze nieszczęścia budzą się ludzkie odczucia. Dowództwo dowiaduje się, że atak na odległym odcinku frontu, nie ma szans powodzenia, żołnierze wpadną w zasadzkę, ponad 1600 osób czeka niechybna śmierć. Dwóch brytyjskich szeregowców zostaje wyznaczonych do niebezpiecznej misji: mają przedrzeć się za linię wroga by przekazać rozkaz odwołujący atak. Wybór żołnierzy nie jest przypadkowy, jest wręcz cyniczny, ponieważ jeden z nich ma brata w zagrożonej jednostce. Wiadomo, że brat zrobi wszystko aby uratować brata... Inni żołnierze patrzą na niego, jak na straceńca, bez podziwu...ale mu pomagają w miarę możliwości. Film jest wielkim widowiskiem, na miarę „Dunkierki” i „Szeregowca Ryana”. Nie ma w nim drastycznych scen, a jednak z ekranu wieje grozą. Bezsens wojny wręcz wali po oczach. „1917” reżyserował Sam Mendes, zdobywca Oscara za „American Beauty”, reżyser dwóch Bondów („Skyfall” i „Spectre”). Warto zwrócić uwagę na muzykę skomponowaną przez Thomasa Newmana.


Zofia Zubczewska

Poprawiony: środa, 05 lutego 2020 15:27